sobota, 22 lutego 2014

Chapter One

Delikatny powiew wiatru uderzył w moją odkrytą skórę z siłą tysięcy hektopaskali, wymijałam kolejnych ludzi na obludnionych ulicach Nowego Yorku.  W powietrzu unosił się zapach paliwa, gazu i różnych używek, obok drogich samochodów stali oparci ich właściciela w towarzystwie panienek do towarzystwa, która leciała na nich spowodu wygranych, ale i tak były zwykłymi dziwkami. Ledwie poprawiłam swoją skórzaną kurtkę, czując wzrok  niektórych dziewczyn oraz chłopaków na mojej osobie. Wzdychnęłam cicho wiedząc, że tak jest zawsze, jak ścigałam się na wyścigach. Są tutaj różnorakie kategorię. Ścigasz się w samochodzie lub motorze, wybór należy tylko do ciebie. Odkąd przeprowadziłam się tutaj z Atlanty minęło zaledwie kilka dni a ja ponownie wróciłam do tego samego od czego ojciec próbował mnie odciągnąć. Nazywam się Chantel Adams i rocznikowo mam osiemnaście lat. Mieszkam jedynie z moim ojcem Robem, który został wdowcem dokładnie siedem lat temu. Moja mama, Elizabeth.. cóż tak na prawdę wcale jej nie znałam, ponieważ uciekła kiedy byłam kilkumiesięcznym niemowlakiem. Nigdy nie rozwiodła się z ojcem więc do końca jej dni była mężatką mojego ojca, który do tej pory bardzo ją kocha i twierdzi, że była ona miłością jego życia. Brzmi to niczym kiepska scena tych wszystkich pieprzonych amerykańskich filmów, hm? ale to moje życie. Jeden pierdolony syf. Wpadłam w to mając zaledwie czternaście lat. Od dziecka miałam zamiłowanie do samochodów a w szczególności motorów, mój ojciec pracował jako budowlaniec ale jego pasją było naprawianie aut i motorów. Dlatego nasz poprzedni garaż, aż pękał  w szwach od ilości znajdujących się tam narzędzi, części, motorów i wraków samochodów. Mój pierwszy wyścig odbył się 15 września 2009 roku, ten dzień.. już na zawsze zostanie w mojej głowie.

"Chantel!" krzyknęła moja przyjaciółka Emily, kiedy siedziałam już na motorze psychicznie przygotowując się do startu. Podbiegła do mnie ze łzami w oczach i mocno przytulając. Odwzajemniłam jej uścisk, blado się uśmiechając.
"wiesz, że nie musisz tego robić? Nick na pewno coś wymyśli.. Chan, proszę.." błagała mnie, widziałam to nie tylko w jej ciemnych tęczówkach, ale barwie głosu, która łamała się coraz bardziej z każdym wypowiedzianym przez nią słowem.
"Nie. Emsy, jestem na to gotowa. Już nie jestem małą dziewczynką!" Podniosłam znacznie ton mojego głosu, widząc jak Emily próbuje ponownie wypowiedzieć coś aby mnie zatrzymać. Nagle blondynka ubrana w obcisłą skórzaną spódniczkę i biały stanik stanęła na przeciwko wszystkich startujących, wysłałam w kierunku mojej przyjaciółki pioronujące spojrzenia, a on od razu odeszła z opuszczonych wzrokiem. Blondyna mówiła, pieprzone zasady wyścigu, chociaż ja już dawno wiedziałam o co chodzi. Zasiadłam wygodnie na moim motorze i zaczęłam odpalać silnik słysząc przyjemny dla moich uszu jego warkot. Nagle dziewczyna uniosła przed nami żółte flagi oznaczające tylko jedno..
3..
2..
1..
"Start!" krzyknęła lafirynda a ja odjechałam czując ten zajebisty wiatr we włosach. W tamtej chwili nic nie słyszałam, miałam jedynie przed sobą drogę i potrzebę wygrania.. Resztę miałam już w dupie.


Którz by przypuszczał, że od tamtego momentu minęło cztery lata, a ja? nadal robię to samo. Po pierwszym, wygranym wyścigu całkowicie się zmieniłam. Oczywiście, nigdy nie byłam jak każda inna dziewczynka ze słodkim uśmiechem i innymi pieprzonymi błachostkami. Miałam swoje zdanie, swój charakter i ja decydowałam o moim życiu. Mój ojciec, nie był alkoholikem, absolutnie nic z tych rzeczy. Był normalnym mężczyzną, który starał się wychować najlepiej jak tylko potrafi swoją córkę, chociaż ja nie dawałam mu dumy. Przyznam się, że mnie to wcale nie bolało. I tak prędzej czy później, wywalił by mnie z domu a ja i tak bym miała dach pod głową. Sporą sumę zarabiałam przez wyścigi. Z Emily skończyłam się przyjaźnić dokładnie kilka dni po moim pierwszym wyścigdu, była to moja decyzja. Poznałam wiele ciekawszych osób, jak na przykład Daniele z którą utrzymuję kontakt do tej pory. Poza tym Tyson'a, Jack'a i Chaz'a. Pomimo, że oni wszyscy byli czarnoskórzy to i tak traktowałam ich jak swoje rodzeństwo, a oni mnie jak siostrę. Trzymaliśmy się razem dopóki mój pieprzony tatuś nie zachciał wyprowadzić się do NY pod pretekstem "doskonałej oferty pracy" pf, gówno. Podjechałam moim motorem pod linię startu, przygotowując się do startu. Zostało jeszcze kilka minut. Uznałam to za dobry moment aby zapalić. Wyciągnęłam z kieszeni mojej skórzanej kurtki paczkę papierosów, wyciągając jednego. Oczywiście, jak popierdoleni wszyscy się na mnie patrzyli. Warknęłam pod nosem, wsadzając do ust papierosa po czym odpaliłam go moją czerwoną zapalniczką i zaciągłam, czując przyjemną ulgę i to jakby cały mój stres gdzieś zniknął wraz z wypuszczanym dymem. Schowałam paczkę wraz z zapalniczka do kurtki zapinając jej kieszeni. Papierosa umieściłam między palcem wskazującym a serdycznym i spokojnie brałam kolejne buchy, dostarczając odpowiednią dawkę nikotyny do moich płuc. Pf, mam przecież jeszcze prawe płuco. Zaśmiałam się w myślach, słysząc warkot podjeżdżającego motoru. Zerknęłam w tamtą stronę i zauważyłam chłopaka ubranego w czarną kurtkę skórzaną, czarną bluzkę do tego skórzane spodnie opuszczone na tyle aby odsłonić tyłek i czarne supry. Prawdopodobnie był ubrany jak każdy startujący w wyścigu, ale w tym chłopaku było coś pociągającego. Zaciągnęłam się poraz ostatni i rzuciłam kiepę papierosu gdzieś na ziemię, w zamian dostając złowrogie spojrzenie jakiegoś typka na co tylko zachichotałam. Ponownie spojrzałam na  chłopaka o włosach w odecieniu miodu i zauważyłam tym samym, że on także na mnie spogląda. Kusząco oblizał swoje pełne wargi, ściagając ciemne okulary i przyglądając zarysą mojej twarzy. Cóż, nic dziwnego.. Byłam jedyną dziewczyną ścigającą się dziewczyną. On, zmierzwił dłonią swoje włosy, puszczając mi ostatnie spojrzenie, zanim ponownie założył ciemne raybany, zasłaniając mi widok na jego oczy oraz połowe twarzy. Wygodniej umiejscowiłam się na siedzeniu motoru, wzrok przenosząc na linię startową na której kilka sekund później pojawiła się cycata brunetka w ręku z żółtymi flagami. Zaczęła pierdolić głupoty o zasadach a ja odpaliłam mój silnik, dostając odpowiedniego kopa adredaliny i zagryzając jedynie środek mojego policzka. Dziewczyna uniosła flagi ku górze, znaczące o jednym. Przygotowałam się a gdy z jej napełnionych botoksem ust wyleciało głośne "Start!" wystartowałam i poczułam ten zajebisty powiew wiatru, który powodował u mnie przyjemne dreszcze. Poczułam się jak jedyny osoba na świecie, w otoczeniu były jedynie światełka, a moje uszy nie słyszały nic. Przyśpieszyłam znacznie mój motor, słysząc jedynie przyjemny warkot. Przejeżdżałam kolejne zakręty czując się niczym ptak szybujący na niebie. Nic się dla mnie nie liczyło, zero stresu i jakichkolwiek myśli, można się uzaleźnić od tego uczucia, i ja byłam jedną z ofiar. Ten kop adredaliny i zapach paliwa oraz uczucie odlecenie jest lepsze niż po jakimkolwiek narkotyku. Zwiększyłam prędkość silnika skupiając się jedynie na drodze, którą miałam do pokonania. Nie zostało zbyt wiele. Bez jakiegokolwiek trudu pokonywałam kolejne kilometry wyznaczonej trasy, zauważając przed sobą mrugające światełka, linię mety i kilkaset ludzi krzyczących różne imiona, prawdopodobnie uczestników. Jechałam głową w głowę z jednym z chłopaków, kiedy nagle jego motor zakręcił się i z ogromną siłą uderzył o asfalt, możliwe, że jestem bez serca ale jedynie głupkowato się zaśmiałam. Widziałam już takie rzeczy tysiące razy i było dla mnie to coś śmiesznego, jeżeli ktoś nie jest pewny swojej taktyki a startuje w ulicznym wyścigu. Prychnęłam pod nosem, słysząc przed sobą dźwięk warkotu silnika, ale nie był to znany mi warkot mojego. Kogoś innego. Jedyne co zobaczyłam przez ciemność panującą tutaj to czarne supry i te włosy, które z tyłu były przystrzeżone. Chłopak odwrócił głowę i puścił mi oczkę, a na mojej twarzy zawitał grymas. O nie, kochanie. Ze mną się nie zadziera. Ponownie przyśpieszyłam przejeżdżając pewnie przez linię startu, słysząc różne oklaski piski i inne bzdety. Najgłośniej słyszałam bicie mojego serca i uczucie ulgi, które panowało w moim ciele. Czując jak emocje w moim ciele opadły, zszedłam z motoru, omijając tłumy ludzi. Podeszłam do napakowanego mężczyzny, ubranego w czarną bluzkę i tego samego koloru spodnie, na jego szyi wisiała złota kieta, a na włosach czarno-biała bandama.  Pewnie spojrzałam w jego niebieskie tęczówki, kiedy on wyciągał z kieszeni plik pieniędzy i zaczął je odliczać.
"Siedem tysięcy, złotko. Muszę przyznać, że masz to coś w sobie. Może wpadniesz na dziejszą imprezę?" podał mi do dłoni pieniędze, które wsadziłam do kieszeni kurtki i ponownie zerknęłam na niego cicho wzdychając.
"Ta, możliwe." Pełnym obojętności tonem odpowiedziałam mężczyźnie, wracając na miejsce gdzie stał mój motor, lecz nie był on taki samotny. Blondyn pewnie oparty o mój motocykl a jego wargi kochały się z papierosem wypuszczając znany dla moich oczu dym. Wywróciłam oczami, podchodząc bliżej chłopaka a raczej mojego motoru o, który był bezczelnie oparty.
"Jaki masz kurwa problem?" Wysyczałam przez zęby, opierajac ręce na mojej klatce piersiowej. Nasze wzroki spotkały się ze sobą a po moim ciele przeszedł dreszcz. Oh anielski buntowniku, czyżby iskierki w twoim oku wzrosły na mój widok? Zachichotałam pod nosem, nie trącąc kontaktu wzrokowego z chłopakiem.
"Widzę, że mam konkurencję.. - obleciał moją sylwetkę wzrokiem, kusząco oblizujac wargi - .. i to jakże seksowną" powiedział, unosząc kąciki swoich ust do góry i osiągając łobuzerski uśmiech. Prychnęłam pod nosem, podchodząc bliżej chłopaka.
"Oh kochaniutki, zaraz moje serce wyskoczy mi z klatki piersiowej a ja rzucę się na ciebie i beznadziejnie zakocham" wysyczałam przez zęby wciąż wpatrując się w jego czekoladowe tęczówki. Chłopak uchylił swoje usta aby coś odpowiedzieć, lecz najwidoczniej moja riposta była poniżej jego pasa. Odsunął sie od mojego motoru nadal stając z rozchylonymi wargami. Zaśmiałam się złośliwe siadając na motor, i wysłajac chłopakowi ostatnie spojrzenie.
"Zamknij usteczka bo wyglądasz jak ciota" Powiedziałam zanim odjechałam z miejsca w kierunku mojego nowego domu, który znajdował się na dzielnicach Bronx'u. Nie panowały jakieś tam luksusy, ale bynajmniej miałam gdzie mieszkać.